„Niech każda patrzy, ile ma pokory, a zobaczy jak daleko postąpiła w doskonałości”.
(DD 12,6)
Tak św. Teresa od Jezusa pisze o świętości, czyli naszym życiu w bliskiej relacji z Panem Bogiem. Bo, jak zapewne dobrze wiemy, pokora to coś co sprawia, że wiemy kim jesteśmy i na czym stoimy, i oczywiście ma pomagać nam być przed Bogiem i przed ludźmi takimi jakimi jesteśmy głęboko w środku. Jest ona według wielu autorów duchowych i oczywiście według Świętej Karmelitanki fundamentem życia duchowego, jednym z trzech – obok miłości bliźniego i wolności wewnętrznej.
Jak sama pisze trzeba się nieustannie starać „coraz lepiej poznać i usilnym ćwiczeniem coraz gruntowniej nabywać tę cnotę, która jest główną podporą modlitwy i bez której dusza oddająca się modlitwie ani na krok postąpić nie zdoła” (DD 17,1).
Św. Teresa chce nam pokazać, jak przy pomocy pokory oczyścić i naprostować postawę wobec Boga i siebie samych, a w konsekwencji uporządkować własne życie uczuciowe. Rozwija się ona w nas wówczas, gdy uznamy we własnym sercu i potwierdzimy życiową postawą, że Bóg jest wszystkim, że od Niego pochodzi wszelkie dobro, że sami z siebie nic nie możemy uczynić i że nie jesteśmy samowystarczalni. Święta wie, że nawet wśród osób pobożnych rozpowszechniło się wiele fałszywych koncepcji dotyczących pokory. W żadnym bowiem wypadku nie można jej utożsamiać z lękliwością, nieśmiałością, melancholią, wycofaniem się, czy innymi podobnymi postawami, a czyż wiele osób tak właśnie nie patrzy… Pokorny – czyli znoszący wszystko, bez dbania o własną godność jako osoby, bez właściwej, zdrowej i dojrzałej miłości do siebie samego, to coś co w rzeczywistości nie zdaje egzaminu w zwykłym życiu. Bo człowiek wtedy żyje w ciągłym poniżaniu siebie, braku poczuciu własnej wartości; nie oddaje tak naprawdę swego życia Bogu, a zatem nie podejmuje wysiłków, by działać aktywnie według Jego wizji i planów. Cnota pokory jest tak naprawdę oznaką autentyczności i życia w prawdzie. Św. Teresa wyznaje otwarcie, że wielu z tych fałszywych wizji pokory sama uległa w przeszłości i w związku z tym chce pomóc innym nie wpadać w te same pułapki co ona.
Pokora to zatem według niej „chodzenie w prawdzie” („andar en el verdad”) (TW VI 10,7) – to realizowanie prawdy, zanurzenie w niej całego swojego życia, własnej codzienności. Czyli mówiąc krótko – poznawanie Boga i poznawanie siebie, odkrywanie prawdy, która pomaga nam żyć z chrześcijańską nadzieją i radością. Zważywszy, że w życiu chodzi przede wszystkim o wchodzenie w relację z kimś drugim, rozwijanie w sobie pokory to w praktyce nieustanna walka i staranie się o wyzwolenie z egoistycznych pragnień oraz koncentracji na samym sobie. To przechodzenie od własnych upodobań i wygodnictwa do miłości jako motywu i nowego stylu własnego życia. Prawdziwej pokorze towarzyszą nieomylne znaki wskazane bardzo dokładnie przez Świętą Karmelitankę – są nimi: wewnętrzna radość, pokój, cichość, moc oraz miłość bliźniego (DD 39). Miłość i pokora idą zawsze w parze, wspomagają się nawzajem – nigdy nie ma jednej cnoty bez drugiej; jeśli miłość jest naprawdę prawdziwa i dojrzała, nie ma takiej możliwości, by nie odbijało się to w postawie pokory względem Boga i drugiego człowieka.
Św. Teresa rozwija rozumienie pokory – z jednej strony mamy odniesienie do Boga, do innych i do siebie samych, a z drugiej ogołocenie z masek i fałszywych zachowań. Pokora pozwala nam dostrzec, które wartości są z Boga, a które nimi nie są, wytycza granice dla własnych ograniczeń. W ten sposób Święta z Avila określa pokorę jako drogę do pełnej autentyczności duchowej, w rzeczywistości jest ona po prostu znajomością tajemnicy Boga oraz tajemnicy człowieka, prawdą o świecie w którym żyjemy. Nasza Święta pokazuje nam, że człowiek pokorny to ktoś kto uznaje i akceptuje Boże przywództwo i czynnie podąża za Bogiem, ponieważ wierzy i wie też z doświadczenia, że Bóg poprowadzi go najlepiej. W tej sposób każdy wierzący dojdzie też do trzeźwej oceny samego siebie. Człowiek pokorny to ktoś kto swoją siłę i wartość opiera na relacji z Bogiem, a siłę i moc do działania czerpie od Tego, w którym coraz bardziej pokłada swoją nadzieję:
„Więc póki służymy Panu w pokorze, rzecz pewna, że On w końcu przyjdzie nam z pomocą w naszych potrzebach. Ale jeśli nie mamy głęboko zakorzenionej w naszym sercu tej cnoty, na każdym kroku, rzec można, Pan nas opuści i pozostawi samym sobie. I będzie to największy, jaki nam dać może dowód Jego miłosierdzia, abyśmy tym sposobem naocznie przekonali się o własnej naszej słabości, nauczyli się pokory i zrozumieli naprawdę, że nic nie mamy, czego byśmy nie otrzymali” (DD 38,7).
Św. Teresa wiąże poznanie samego siebie z modlitwą i pokorą. Aby poznać prawdę o sobie, trzeba poznać Jezusa, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14,6a). Modlitwa jest według niej patrzeniem na Niego i w konsekwencji pokornym naśladowaniem Jego życia i zachowań. Tym co będzie nam realnie pomagać jest gruntowne i szczere badanie własnego serca poprzez codzienny rachunek sumienia. Sama była pod tym względem uczciwa, więc nie mogła dojść do innego wniosku, jak tylko do tego, że codzienna praca nad sobą odkrywa przed nami pokłady własnej niedoskonałości i błędów, ale wszystko to mamy oddać w przepaść miłosierdzia Boga, który jest samą miłością. Czyli tak naprawdę chodzi o to, by pozwolić Bogu, by nas kochał takimi jakimi jesteśmy – słabymi i grzesznymi, ale stworzonymi przez Niego na Swój obraz i podobieństwo.
„To moneta, która nigdy nie traci kursu, to żelazny kapitał, to czynsz wieczysty, a nie chwilowy tylko zarobek.”
(DD 17,7)
Paweł Hańczak OCD
Głos Karmelu 63 (3/2015)