Tajemnica Światła – Chrzest Pana Jezusa w Jordanie

W opisie tego zdarzenia apostołowie ewangeliści są zadziwiająco jak na siebie zgodni. Chrzest Pana Jezusa wydaje się więc szczególnie istotnym zdarzeniem. Po co Bóg przyjmuje chrzest, skoro nie ma w Nim przecież grzechu?

Po ostatnich tekstach o polityce i o wmanewrowywaniu w dziecko z radością wracam do pisania na temat wiary. Zdecydowanie, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej, nawet jeśli takie teksty gorzej się klikają. Dlatego wracam do rozważań różańcowych, rozpoczynając medytacje nad Tajemnicami Światła.

Ta część różańca pojawiła się dość późno. 16 października 2002 roku w liście “Rosarium Virginis Mariae” papież, dziś już święty, Jan Paweł II zaproponował dodanie pięciu nowych tajemnic różańcowych, które odnoszą się do publicznej działalności Pana Jezusa na ziemi.

Zacznijmy od relacji ewangelistów. Na początek Ewangelia według świętego Mateusza:

Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast6 wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie».

Mt 3, 13-17

Święty Łukasz opisuje to zdarzenie dość lapidarnie, ale prawie identycznie:

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».

Łk 3, 21-22

Relacja świętego Marka jest równie lapidarna i też identyczna:

W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».

M 1, 9-13

Wyłamuje się jedynie święty Jan, który przedstawia świadectwo Jana Chrzciciela:

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: «Kto ty jesteś?», on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: «Ja nie jestem Mesjaszem». Zapytali go: «Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?» Odrzekł: «Nie jestem». «Czy ty jesteś prorokiem?» Odparł: «Nie!» Powiedzieli mu więc: «Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?» Odpowiedział: «Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz». A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: «Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?» Jan im tak odpowiedział: «Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała». Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu. Nazajutrz zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: «Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi». Jan dał takie świadectwo: «Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: “Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym”. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym».

J 1, 19-34

Chrzest Chrystusa – Pietro Perugino Chrzest Chrystusa – Pietro Perugino, 1481-1483, źródło: wikiart.org

 

Przy rozważaniu tej tajemnicy różańcowej nie sposób uciec od czegoś, co w chrześcijaństwie jest absolutnie kluczowe: od tajemnicy Wcielenia. Ksiądz Mirosław “Malina” Maliński w swoim filmiku pytał kiedyś:

Myślenie o istocie Pana Jezusa jest trudne. Po ludzku ciężko to objąć rozumem. Dlatego wielu ludzi próbuje budować sobie konstrukcję myślową, odwołującą się do antycznego myślenia, widząc w Panu Jezusie w połowie Boga, a w połowie – Człowieka. Takiemu myśleniu sprzyja dodatkowo to, że nazywamy Go przecież Synem Bożym, w Ewangeliach widzimy Go modlącego się do Ojca, proszącego o różne rzeczy, w tym o odsunięcie kielicha goryczy, a nawet – wołającego “Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”. Dogmat o Trójcy Świętej jest jednym z trudniejszych do pojęcia, dlatego borykamy się z nim od wieków.

Pan Jezus nie był jednak w połowie Bogiem, a w połowie człowiekiem, niczym bohater starogreckich mitów. Był w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. W pełni Bogiem. W pełni człowiekiem. Mnie osobiście nieustająco to zachwyca.

Tak, oto faktycznie Garncarz zapragnął być garnkiem. Ale przecież nie dla kaprysu wszechmocnego władcy. Bóg staje się człowiekiem nie po to, by spełnić swoją zachciankę, ale ze względu na swą naturę. Bóg jest miłością i z miłości do człowieka, miłości absolutnie niepojętej, staje się człowiekiem.

Nieraz w Panu Bogu widzimy surowego władcę, który z góry patrzy, pilnuje przestrzegania nałożonych praw, za dobre czyny nagradza, za złe karze. Jest w tym całkowicie nieosiągalny, wyobcowany, nie rozumie nas, ludzi. Tajemnica Wcielenia wyklucza ten obraz. Oto bowiem Pan Bóg stał się w pełni człowiekiem, dlatego wiemy, że doskonale zna nasz los. Znał i rozumiał go oczywiście wcześniej, ale po tym, co zrobił, to my możemy mieć pewność, że tak jest. Nie oszczędził sobie niczego. Ani bezbronności małego dziecka, ani okrucieństwa śmierci, ani rozpaczy samotności.

Pan Bóg nas zna. Pan Bóg zna mnie. Wszak każdy włos na głowie jest policzony, jak mówi Pan Jezus w innym fragmencie Ewangelii. Zna mnie, rozumie, wie, jakie jest moje życie, jakie są moje rozterki, jakie smutki i jakie radości, jakie tęsknoty i pragnienia. Jest bliski. Jest tak bliski, jak żaden człowiek nigdy nie będzie.

Chrzest Chrystusa – Hendrick de Clerck Chrzest Chrystusa – Hendrick de Clerck, źródło: bibleimages.ca

 

Wiemy, że Pan Jezus, czyli Bóg, jest wolny od grzechu. Nie musiał więc się z niego obmywać w chrzcie. Nie tylko nie miał grzechu pierworodnego, który ma każdy człowiek i który zmywamy sakramentem chrztu, ale był też wolny od jakiegokolwiek grzechu. A mimo to ochrzcił się.

W życiu i publicznej działalności Pana Jezusa nic nie jest przypadkowe. Wszystko, co robił, mówił, każdy gest są znakami, które warto odczytać. Ten chrzest również.

Myślę sobie, że ów chrzest, którego każdy człowiek potrzebuje, to kolejny znak tego, że Bóg staje się w pełni człowiekiem, choć oczywiście wciąż pozostaje w pełni Bogiem. To kolejny znak, który to mi, człowiekowi, ma pomóc wierzyć w Boga, który z własnego wyboru staje się człowiekiem, czyli własnym stworzeniem. Garncarza, który staje się garnkiem. Nie Bóg tego znaku potrzebował, to ja – człowiek tego znaku potrzebuję, a Pan Bóg mi go daje.

Tym, co odróżnia chrześcijaństwo od różnych innych wierzeń, jest miłość, jaką Bóg obdarza swoje stworzenie. Gdy popatrzymy na różne wierzenia rozrzucone po świecie geograficznie i historycznie, to w większości z nich tego właśnie nie ma – miłości. Bóg, w którego wierzę, mnie kocha i okazuje to na każdym kroku.

Chrzest Chrystusa – Domenico Ghirlandaio Chrzest Chrystusa – Domenico Ghirlandaio, źródło: bibleimages.ca

 

U wszystkich ewangelistów powtarza się w tej opowieści element, który wydaje mi się niezwykle istotny. Bezpośrednio po chrzcie objawia się sam Pan Bóg, sam Ojciec, który mówi: “Oto jest mój Syn umiłowany”. Niezwykły moment.

Znów odwołam się tu do słów z filmu ks. Malińskiego. Każdy z nas, każde dziecko, bez względu na wiek, potrzebuje relacji ze swoim tatą i potrzebuje usłyszeć takie pełne dumy “oto jest mój syn umiłowany” (albo “oto moja córka umiłowana”). Zaburzone relacje z ojcem na ogół odbijają nam się czkawką w życiu. Tak samo potrzebujemy relacji z Ojcem. I Pan Jezus też ich potrzebował. To nie były słowa skierowane wyłącznie do obserwujących tę scenę ludzi, to nie była tylko forma namaszczenia. To były również, a może i przede wszystkim, słowa, które Ojciec skierował do Syna.

Warto pamiętać sekwencję zdarzeń. Od tej sceny Duch Święty prowadzi Pana Jezusa na pustynię, na czterdziestodniowy post i kuszenie przez szatana. Te słowa Ojca były potrzebne, by dać Synowi siłę na przetrwanie tych trudnych pustynnych dni. Bez tych słów nie byłoby czterdziestu dni postu i kuszenia. Bez tych czterdziestu dni postu i kuszenia i przebytej zwycięsko próby nie byłoby tego, co wydarzyło się później – głoszenia Dobrej Nowiny i całej tej wędrówki Pana Jezusa. Wędrówki, która doprowadziła go ostatecznie do Jerozolimy, do Ogrodu Oliwnego i na krzyż. Bez chrztu nie byłoby więc zmartwychwstania.

Kiedy byłem dzieckiem i ksiądz polewał mi głowę wodą w trakcie chrztu, Ojciec Niebieski też mówił: “Oto jest moje dziecko umiłowane”. Świadomość, że jestem ukochanym dzieckiem, pomaga mi w życiu. O tobie też tak mówił. Serio.

 

Przeczytaj całość na: https://spesalvi.pl/

Poleć znajomym
  • gplus
  • pinterest