Sługa Boży O. Wenanty Katarzyniec

31 marca – 100. rocznica śmierci Ojca Wenantego – przyjaciela św. Maksymiliana i patrona „Rycerza Niepokalanej”.

 

Maksymilian Maria Kolbe to „pierwszy spośród wielu świętych”, pierwszy spośród wielu w rodzinie Rycerstwa Niepokalanej, którą on sam założył dla uświęcenia dusz. On sam wskazywał wśród Polaków na o. Wenantego Katarzyńca, br. Alberta Olszakowskiego i o. Melchiora Fordona – franciszkanów, jako kandydatów na ołtarze.

Po raz pierwszy św. Maksymilian i sługa Boży Wenanty Katarzyniec spotkali się w 1908 r. we Lwowie, przy „kamiennym stole w ogrodzie klasztornym”. Maksymilian kształcił się wtedy w niższym seminarium, a Wenanty przyjechał jako kandydat do Zakonu z rodzinnej Kamionki Strumiłowej. Od Maksymiliana był starszy o pięć lat (ur. 7 października 1889). Imponował chłopcom z niższego seminarium tym, że skończył seminarium nauczycielskie we Lwowie i to celująco. Jednak Rajmund Kolbe na co innego zwrócił uwagę. „Nie zapomnę nigdy – wyznał po latach – skromności, jaka tchnęła z całej jego postaci”.

Po raz drugi spotkali się, a nawet spędzili razem wakacje w Kalwarii Pacławskiej. Maksymilian ukończył nowicjat i ostatnią klasę gimnazjalną, a Wenanty studiował już w Krakowie teologię. Szła za nim sława, że to najzdolniejszy z kleryków, co Maksymilian łatwo rozpoznał z prowadzonych z nim rozmów, w których „zdradzał dużo wiedzy i bystrości umysłu”.

Maksymilianowi imponowała jego cnota, zwłaszcza skromność i pokora. Widział, że był to zakonnik wzorowy, że zachowywał najdrobniejsze przepisy klasztorne, mimo wakacji. Często zastawał go na modlitwie prywatnej, która była dlań „najmilszą rozrywką”. Cieszył się, że przez dwa miesiące mógł „korzystać z jego świętego przykładu”.

Kiedy w 1919 r. Ojciec Kolbe wrócił z Rzymu, usłyszał pod adresem swego starszego kolegi same pochwały.

Święcenia kapłańskie Wenanty otrzymał 2 czerwca 1914 r. Zaraz zabrał się gorliwie do pracy nad nawracaniem i uświęcaniem dusz. Jako wikary w Czyszkach pod Lwowem odznaczał się nadzwyczajną pracowitością i roztropnością. Jak zaświadczył jego proboszcz, był normalny, nie przesadzał, „a przecież czarował wszystkich swoją skromnością, skupieniem, pogodą umysłu i mimo woli zdradzał na każdym kroku wysoką świątobliwość”. Przełożeni, widząc to, powierzyli mu w sierpniu 1915 r. wychowanie młodzieży zakonnej w nowicjacie lwowskim. Jako magister kierował powierzoną sobie trzódką, szczepiąc umiłowanie Zakonu i zaprawiając do posłuszeństwa. Chętnie też szedł na ambonę i do konfesjonału, nadto pisywał artykuły. Nie zapomniał o stałym dokształcaniu się, zwłaszcza z zamiłowaniem studiował dekrety soborowe.

O. Wenanty szybko przyswoił sobie ideał Rycerstwa Niepokalanej (MI). Zapisał się do MI jako jeden z pierwszych kapłanów, a nawet został członkiem „ogniska MI kapłanów franciszkańskich”. 17 stycznia 1920 r. zorganizował „rycerskie ognisko” na nowicjacie dla kleryków i braci we Lwowie. Rozpowszechniał MI wśród świeckich, myślał o prowadzeniu szerszej akcji ewangelizacyjnej. Widział, że MI jest opatrznościowym dziełem dla Zakonu i Ojczyzny. Radził Ojcu Maksymilianowi, by jak najprędzej zaczął wydawać czasopismo – organ MI, i przyrzekł współpracę. Jednym słowem, był „dzielnym szermierzem MI” – jak go określił twórca MI. W Rycerstwie dojrzała też w pełni jego świętość.

Niestety, gruźlica, na którą chorował, utrudniała mu, a wkrótce uniemożliwiła działalność. Ojciec Maksymilian został wysłany 18 czerwca 1920 r. do Lwowa, by zastąpić o. Wenantego na stanowisku magistra i umożliwić mu leczenie. Ale miesiąc później sam musiał zacząć kurację. W Zakopanem dowiedział się, że 31 marca 1921 r. w Kalwarii Pacławskiej „umarł świątobliwie o. Wenanty”. Był to cios dla młodego dzieła jakim było Rycerstwo Niepokalanej, ale Ojciec Maksymilian przyjął go w sposób nadprzyrodzony. Przekonany o świętości o. Wenantego i słysząc o jego zapowiedzi, danej w chorobie, że „po śmierci dużo zrobi dla Zakonu”, zaczął się modlić za jego wstawiennictwem. Polecał mu zwłaszcza „Rycerza Niepokalanej”.

W pierwszym numerze pisał: „Spojrzyj i zajmij się nim szczerze: wymódl pomyślny rozwój i bądź mu Patronem!” W dwóch wypadkach odczuł namacalną interwencję o. Wenantego:

1. Przy ukazaniu się „Rycerza” w styczniu 1922 r., wbrew wszelkim przewidywaniom. „To byłby cud” – mówiono.

2. Przy spłaceniu długów, po nabyciu – „znowu zupełnie niespodziewanie” – drukarni w grudniu 1922 r. Z wdzięczności Ojciec Maksymilian wydrukował wkrótce obrazek o. Wenantego z krótkim życiorysem na odwrocie, a potem poprosił o wydanie biografii. Napisał ją w 1931 r. jego rodzony brat o. Alfons Kolbe, wychowanek z nowicjatu o. Wenantego. Opublikował też w „Kalendarzu Rycerza Niepokalanej 1925” artykuł pt. Nowy polski kandydat na świętego, podkreślając, że „o. Wenanty wywarł na nim wrażenie niezatarte”. Nie wahał się go nazywać „naszym Świętym” i dawać mu tytuł „Sługi Bożego”. Zachęcał, by uciekać się do jego przyczyny, zbierał po nim różne materiały, ułożył kwestionariusz dla świadków i sam niektórych pytał o życie swego świętobliwego współbrata. Przekonał się o powszechnej opinii świętości, jaka się cieszył Ojciec Katarzyniec.

O. Karol Olbrycht – proboszcz z Czyszek, napisał o nim:

Każdy, kto miał sposobność i szczęście z nim się zetknąć, musiał przyznać, że to kapłan według Serca Bożego, że to kandydat na świętego

O. Karol Olbrycht

Ojciec Kolbe starał się o to, by jak najprędzej wszcząć proces diecezjalny w sprawie heroiczności cnót o. Wenantego. Pisał o nim:

Nie silił się na czyny nadzwyczajne, ale zwyczajne nadzwyczajnie wykonywał

św. Maksymilian Kolbe

Ojciec Maksymilian Kolbe zauważył:

„Ludzie świeccy mają nieraz najdziwaczniejsze pojęcie o tym, co się dzieje za furtą klasztorną, a nie brak i takich, którzy myślą, że w praktyce zakonnicy nie zachowują tego, co ich przepisy nakazują, bo to jest niemożliwe”; ukazanie zaś im tak wzorowego zakonnika, jakim był o. Wenanty, „rozjaśniłoby wiele umysłów i rozbudziło kto wie ile powołań uśpionych”

św. Maksymilian Kolbe

 

 

Źródło: Fundacja Niepokalanej / red.

Poleć znajomym
  • gplus
  • pinterest