Menadżerowie Boga
Gdy na początku lat 90. XX wieku pan Marek sprzedawał słoiki na lokalnym ryneczku w jednej z podkrakowskich miejscowości, nie wiedział jeszcze, że po latach będzie właścicielem największej hurtowni w gminie i całej okolicy. To od takich niepozornych inicjatyw rozpoczynała się historia polskiego biznesu i wielu do dziś działających firm. Przedsiębiorcy z tamtych czasów wspominają pierwszą ustawę o działalności gospodarczej autorstwa ministra Mieczysława Wilczka (socjalista ojcem polskiego kapitalizmu… tak było). Dziś lepiej dostrzegamy patologie tamtych lat, gdy wolność dla uprzywilejowanych była większa niż dla pozostałych. Twórcze inicjatywy mieszały się z twórczymi prywatyzacjami i przekształceniami własnościowymi, a układy, których najbardziej znaną ofiarą był Roman Kluska, miały się świetnie. Obywatele dostali w zamian inflację i bezrobocie. Potem przyszła Unia Europejska, a z nią wielkie korporacje, sklepy wielkopowierzchniowe, sieciówki itd. Biznes stał się większy, ale czy ludzie biznesu do niego dorośli?
„Wszystko zostało wam powierzone”
Schematyczna ocena gospodarki okresu przemian pogłębia myślowe koleiny. Nie pozwala dostrzec, że świat biznesu nie jest jednolity. Oprócz „głównego nurtu” pogoni za pieniądzem, gdzieś pod spodem, niejako w ukryciu, płynie wartki strumyk „życiodajnej wody”. To ci, którzy ze szczególną uwagą czytają przypowieść o talentach (por. Mt 25,14-30). Dzięki niej rozumieją, że nie są właścicielami majątku (swoich firm, hal produkcyjnych czy nawet służbowych samochodów), lecz jedynie „zarządcami”. Wynajętymi przez Boga menadżerami dobra. Do takiego spojrzenia dojrzewają oni nieraz latami, by jak J.-Robert Ouimet wyrazić je słowami: „Wszystko zostało wam powierzone”. Jemu pomogła Matka Teresa z Kalkuty. Gdy jako młody kanadyjski chłopak odziedziczył po ojcu koncern spożywczy, nie chciał powtórzyć błędu bogatego młodzieńca (por. Mk 10,17-22). Postanowił sprzedać fabrykę, a otrzymane pieniądze rozdać ubogim, by bogactwo nie zawładnęło jego sercem. Podczas osobistej rozmowy w Indiach święta z Kalkuty nie pozwoliła mu jednak na realizację powziętego planu. Stwierdziła kategorycznie, że nie przyjmie tak hojnej darowizny. Młody przedsiębiorca musiał być bardzo zdziwiony, gdy usłyszał słowa wyjaśnienia, że wszystko, co posiada, w rzeczywistości nie należy do niego. Nie może zatem tak po prostu uciec od obowiązku. Został powołany na zarządcę Bożego majątku, bo wszystko pochodzi od Niego. Jego zadaniem – tak jak każdego przedsiębiorcy – jest zatem twórcze wypełnienie nakazu Stwórcy: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (por. Rdz 1,28). Wbrew pozorom zdanie to nie jest podstawą prawa własności, lecz odpowiedzialności. Ouimet zrozumiał, że musi zapewnić pracownikom i ich rodzinom godne utrzymanie, konsumentom zdrową i oferowaną w przystępnych cenach żywność, a przy tym sumiennie wywiązywać się ze zobowiązań wobec państwa. Tyle i aż tyle. W rzeczywistości to coś więcej niż kilka prostych wskazań, o których dziś mówi się zresztą coraz częściej, choćby w nurcie społecznej odpowiedzialności biznesu.
Ludzie sukcesu
„Sukces” to słowo-klucz do współczesnego świata. Ma ono różne oblicza, nie zawsze oczywiste. Okazuje się, że pieniądze i luksus, uznanie i władza, choć czynią życie znacznie prostszym, szczęścia nie dają. To nie przypadek, że „chorobą zawodową” ludzi biznesu są rozwody i powtórne związki. Do najgłębszych przyczyn takiego stanu rzeczy, czyli niewłaściwej hierarchii wartości, dochodzą te bardziej prozaiczne, jak brak czasu na pielęgnację relacji z najbliższymi. Okazuje się, że pieniądze mogą w prosty sposób stać się pożywką dla zła.
Inspirowana Ewangelią zmiana punktu odniesienia kieruje serce biznesmena ku wierności, by mógł usłyszeć od Pana słowa pochwały: „Dobrze, sługo dobry i wierny”, dopełnione decyzją o przyznaniu najwyższej nagrody: „Wejdź do radości twego pana”. Bóg jest najlepszym Pracodawcą, ponieważ tym, którzy służą Mu wiernie, daje hojne wynagrodzenie. Podobnie jak w przypowieści o robotnikach ostatniej godziny (por. Mt 20,1-16) przekazuje im denar, który jest przepustką do nieba.
U-TALENT-owani
Duszpasterstwo Przedsiębiorców i Pracodawców TALENT inspiruje polskich przedsiębiorców do zmiany celu swojej działalności, by byli oni przede wszystkim „bogaci przed Bogiem”. Jest ono odpowiedzią na głos Jana Pawła II, który 2 czerwca 1997 roku w Legnicy wołał: „Zwracam się tu przede wszystkim do tych braci w Chrystusie, którzy zatrudniają innych. Nie dajcie się zwieść wizji natychmiastowego zysku, kosztem innych. Strzeżcie się wszelkich pokus wyzysku. W przeciwnym razie każde dzielenie eucharystycznego Chleba stanie się dla was oskarżeniem”. Duszpasterstwo to prowadzone jest przez księży sercanów, którzy podejmują w ten sposób dzieło ich Założyciela o. Leona Dehona. Kiedy w drugiej połowie XIX wieku ten francuski kapłan mierzył się z nędzą materialną i duchową, doszedł do wniosku, że nie da się poprawić doli robotników jedynie działalnością dobroczynną. Trzeba pójść z przesłaniem Ewangelii do tych, którzy decydują o ich pracy. Dehon czynił to konsekwentnie przez posługę duszpasterską oraz zaangażowania społeczne, opierając się na mocnym fundamencie miłości Bożego Serca.
Twórcze poszukiwanie sposobów bycia „katolickim przedsiębiorcą”, czyli takim, który podstawy swojej działalności zbudował na wierze, trwa w duszpasterstwie TALENT już od prawie dwudziestu lat. Na spotkania tematyczne (w tym roku tematem przewodnim jest „Dekalog przedsiębiorcy”), konferencje i rekolekcje odbywające się w kilkunastu ośrodkach przychodzą przedsiębiorcy o sercu niespełnionym, poszukujący głębszego sensu. Aby nie ulec władzy pieniądza, umacniają się duchowo. By lepiej radzić sobie z moralnymi dylematami, poznają naukę społeczną Kościoła. W końcu tworzą wspólnotę, by wzajemnie się wspierać doświadczeniem Boga w codziennym życiu, dobrym słowem, a nieraz i konkretną pomocą. Wierzą, że zmiana świata zaczyna się od przemiany własnego serca.
ks. Przemysław Król SCJ
Czas Serca nr 154 
Poleć znajomym
  • gplus
  • pinterest