Chrześcijańskie przesłanie J.R.R. Tolkiena

Choć większość czytelników ceni Tolkiena za wykreowanie wspaniałego, baśniowego świata, nie każdy wie, że autor zawarł w swoich powieściach religijne przesłania. Uniwersalne elementy, które zna niemal każdy, zadecydowały o charakterze jego twórczości i popularności, jakiej się doczekała. Do szerzenia katolickiej wiary i postawy zainspirowała go przede wszystkim matka.

Historia nawrócenia Mabel Tolkien i trwania przez nią w swoich postanowieniach, mimo sprzeciwu otoczenia, mogłaby stanowić materiał do osobnego artykułu, a może nawet i książki. Po jej śmierci, wychowaniem małego Johna Tolkiena zajął się ksiądz – Francis Morgan. Jego wpływ na poglądy pisarza nie może zostać przemilczany.

Biblia ukryta

Tolkien dokonuje ewangelizacji czytelnika w bardzo dyskretny sposób – daleko mu do dosłowności, którą uważa się przecież za domenę szatana. Taka subtelna katechizacja zaczyna się już od tego, że twórczość autora nigdy nie stanowiła odpowiedzi na aktualne wydarzenia, bowiem jej celem było zobrazowanie uniwersalnego i odwiecznego konfliktu dobra ze złem.

Prawdopodobnie najbardziej oczywiste odniesienie do Biblii znaleźć można w Silmarillionie. Opis stworzenia Ardy przez jedną potężną istotę, której pomagają Valarowie, jak żywo stawia nam przed oczami analogiczne fragmenty Księgi Rodzaju. Zdradzający Stwórcę i zasiewający w sercach ludzi zło Melkor nie wymaga chyba objaśniania.

Jeśli zaś chodzi o Władcę Pierścieni, to na pierwszy rzut oka ciężko dopatrzeć się w nim ewangelicznych fundamentów. Sam Tolkien nazywał swoje dzieło „katolickim i religijnym”, tłumacząc, że te elementy zostały wplecione w historię i jej symbolikę. Oznacza to, że interesujące nas fragmenty autor sprytnie poukrywał – mogą to być drobne wzmianki lub tajemnicze postaci, których znaczenia nie widać na pierwszy rzut oka.

I weź swój krzyż

W przeciwieństwie do innego propagatora wiary chrześcijańskiej (a prywatnie serdecznego przyjaciela), C.S. Lewisa, J.R.R. Tolkien nie stawia przed nami jednoznacznych alegorii. Bohaterowie Władcy Pierścieni nie mają zatem swoich bezpośrednich biblijnych pierwowzorów, jak ma to miejsce w Opowieściach z Narnii. Obaj autorzy często zresztą spierali się o to, która forma propagowania wiary jest lepsza (nie doszli w tej kwestii do porozumienia).

Już sama koncepcja wyprawy, podjętej przez Bractwo Pierścienia (dla innych Drużyny – odsyłam do tekstu o tłumaczeniach), stanowić może analogię do drogi, jaką musi odbyć każda dusza, aby dostąpić zbawienia. W tym rozumieniu Jedyny Pierścień będzie uosobieniem grzechu, który należy odrzucić, aby doczekać nagrody. Zauważmy, jak często podkreślane jest w powieści, że nawet użycie broni Saurona w celu czynienia dobra, ostatecznie poskutkuje złem i cierpieniem. Tego samego uczy Kościół Katolicki – złych czynów nie usprawiedliwiają nawet najszlachetniejsze pobudki.

Frodo musi zanieść Jedyny Pierścień do Góry Przeznaczenia, aby w ten sposób uratować cały świat. Brzmi znajomo? Krzyż, który Jezus Chrystus dźwigał na Golgotę, symbolizuje przecież grzechy wszystkich ludzi. Frodo, ze szlachetną pokorą, bierze na siebie niemożliwe do udźwignięcia brzemię i mimo pokusy użycia mocy Pierścienia ostatecznie dociera do celu.

Ziarnko do ziarnka

Ale nie tylko w ogólnym zarysie historii Władcy Pierścieni można zobaczyć religijne analogie. Lasy Lothlorien zdają się obrazować raj, nieskażony jeszcze obecnością szatana, zaś chleb elfów, czyli lembasy, dają bohaterom siłę do dalszej walki ze złem – czyż nie taki jest, między innymi, cel komunii? Warto zwrócić także uwagę na dialog Gandalfa z Frodem w Morii – Tolkien ustami czarodzieja niemalże dosłownie przekazuje nam nauki Kościoła Katolickiego dotyczące miłosierdzia.

Biblia mówi, że przebaczenie ostatecznie zawsze przynosi owoce. Co by się stało, gdyby Frodo nie okazał miłosierdzia zepsutemu przez zło Gollumowi? Sam nie dał przecież rady zniszczyć Pierścienia i cała historia mogłaby mieć zupełnie inny finał.

Postać Mithrandira często porównywana jest do Jezusa – starzec oddaje życie za towarzyszy, by wkrótce powrócić w białych szatach. Początkowo nie zostaje jednak przez nich rozpoznany, tak samo jak Apostołowie nie widzieli w Zmartwychwstałym swojego Mistrza. Sam Tolkien zauważa jednak, że nigdy nie ośmielił się napisać o ludzkim wcieleniu Boga.

Kolejną postacią, noszącą we Władcy Pierścieni cechy Chrystusa, jest Aragorn. Obydwaj wędrują po świecie, służąc ludziom, a przepowiednie mówią o nich jako o zaginionych królach, którzy mają powrócić „w stosownym momencie”. Syn Arathorna kilkukrotnie leczy różne postacie z – wydawałoby się – śmiertelnych ran, niemalże jak cudownie uzdrawiający Jezus.

Opatrzność czuwa

Niebanalne znaczenie dla opowieści Tolkiena ma Opatrzność, której działanie dojrzy we Władcy Pierścieni każdy wierny chrześcijanin. W końcu jakaś siła zadecydowała o tym, że Jedyny Pierścień trafił właśnie w ręce hobbitów – i to nie byle jakich hobbitów! Bo przecież zarówno Bilbo, jak i Frodo mieli wiele cech, które wyróżniały ich spośród swego ludu.

Zauważmy, że w kulminacyjnym momencie historii Gollum niszczy Pierścień oraz siebie zupełnie niezamierzenie. Może jednak „ktoś” czuwał nad tymi wydarzeniami? Nie do końca celowe były także odwiedziny Drużyny w Lothlorien. Frodo oferuje Galadrieli Pierścień, a ta go nie przyjmuje – zupełnie jak Maria, która uznawana jest za osobę bez grzechu.

Mit a Prawda

Tolkien od początku zakładał, że chce stworzyć zupełnie nową angielską mitologię. Nadzieja czerpana z baśni pozwala bowiem ludziom odnaleźć sens w codzienności. Opierał się przy tym na teorii, że Nowy Testament również stanowi dla nas mit, ale taki, który wydarzył się naprawdę.

Przedstawienie sprawy właśnie w taki sposób stało się zresztą jednym z impulsów do nawrócenia wspomnianego wcześniej C.S. Lewisa. Tolkien wskazał przyjacielowi, że historie, które tak bardzo go poruszają, często są reinterpretacją wydarzeń przedstawionych w Ewangelii. Zatem bez Śródziemia prawdopodobnie nie byłoby także i Narnii.

Szukajcie a znajdziecie

Znawcy tematu uważają, że twórczość Tolkiena pozwala spojrzeć na Ewangelię jako na prawdziwy mit. Biblia daje nam nadzieję, siłę do walki z grzechem oraz pociechę. Dzieła stworzone przez J.R.R. Tolkiena pozwalają nam natomiast uciec od ograniczeń rzeczywistości oraz nakierować nasz światopogląd we właściwym kierunku.

Zapoznając się z biografią członków towarzystwa Inklingów, da się zauważyć, że wiara szuka ludzi i czasami objawia im się w najdziwniejsze sposoby. Są przecież osoby, które nawróciły się właśnie za sprawą analizy twórczości czy to Tolkiena, czy Lewisa. Czasami nie trzeba rozglądać się za Bogiem, bo sam nas znajdzie – nawet we Władcy Pierścieni.

 

Michał Ostiak

Poleć znajomym
  • gplus
  • pinterest